#1 Recenzja
książki „Zac i Mia”

Tytuł: Zac & Mia
Autor: A.J. BettsData wydania: 14 styczeń 2015
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Feeria Young
Kupiona przeze mnie na stronie aros.pl za 20,93.
Ocena:8/10
Opis: 17-letni Zac jest chory na raka. W zasadzie mieszka w
szpitalu i z pełnym rezygnacji optymizmem znosi wszystkie niewygody takiego
życia. Coś się zmienia, gdy do pokoju obok wprowadza się Mia – zadziorna,
wściekła na cały świat fanka Lady Gagi. Bardzo wiele ich dzieli – w prawdziwym
świecie pewnie nigdy by się nie spotkali. Tu jednak obowiązują inne reguły,
więc ich relacja, rozpoczęta stuknięciem w ścianę, staje się coraz silniejsza.
Pobyt w szpitalu wymaga odwagi, ale żeby z niego wyjść, potrzeba jej jeszcze
więcej. Czy Zac i Mia spotkają się poza szpitalem – i już razem pozostaną? Bardzo
emocjonalna, pełna humoru, realna opowieść o relacji dwojga nastolatków w
obliczu groźnej choroby.
Recenzja: Często słyszałam obok książki „Zac & Mia” tytuł „Gwiazd naszych
wina”. Niektórzy stwierdzali, że to coś dla fanów dzieła Johna Greena , bo jest
utrzymana w podobnych klimatach, bo główni bohaterowie też są chorzy na raka. Inni
sądzili, że to nieudana kopia, że powstała po prostu „na modę na poważne
choroby i tematy ”. Moim zdaniem to jest jak ze „Zmierzchem” i fazą na wampiry.
Powstaje dużo książek o tej samej tematyce i niemal wszystkie są (słusznie albo
nie) porównywane są do książki, która rozpoczęła to szaleństwo . A co ja sądzę
na ten temat?
To zupełnie odmienne książki i nie ma co ich porównywać.
Szukanie wspólnych rzeczy na siłę jest bez sensu. Pierwszym co mi się rzuciło w
oczy to różnica między wątkiem choroby w obu książkach. „W Gwiazd naszych wina”
mamy bardziej filozoficzne, psychiczne podejście do tematu, a realistyczne
takie jak np. dokładny opis przebiegu choroby
zostały dość zepchnięte na drugi plan. W „Zacu i Mii” są obie te rzeczy np. przez
pierwszą część książki akcja dzieje się w szpitalu, możemy zobaczyć jak to
wygląda, poznajemy wygląd leczenia. Prawdopodobieństwo procentowe przeżycia. I
szczerze powieść bardziej niż historię
Hazel i Augustusa przypominała mi nieco,
ale tylko nieco „Papierowe miasta”.
Lekturę odebrałam bardzo pozytywnie. Książka niesie wiele
przesłań, przedstawia różne nastawiania do raka i radzeniu sobie z nim, między
innymi mówi, że „szczęście” to dość względne pojęcie. Wątek romantyczny
przebiega powoli, spokojnie, nie nachalnie, bohaterowie stopniowo zakochują się
w sobie. Jest też tutaj dużo humoru. Są zabawne sytuacje z których można się
śmiać, albo przynajmniej czytać z uśmiechem na ustach. Dodatkowo możemy
dowiedzieć się o statystykach dotyczących chorób i sposobów śmierci (od
wypadków samochodowych do takich jak podlewanie wodą choinki z podłączonymi lampkami, a na to drugie zmarło
przynajmniej 31 osób) ile osób umiera dziennie i dlaczego. Mimo, że fabuła
krąży wokół niełatwego problemu to nie czyta jej się trudno, jest napisana
prostym językiem i nastraja optymistycznie.
Jedynym moim minusem jest zdaniem narracja. Książka jest powielona
na 3 części – „Zac”, „I”, „Mia”. W pierwszej części narracja pierwszoosobowa
jest prowadzona z jak można się domyślić z perspektywy Zaca, tak samo w
trzeciej perspektywy Mii, natomiast w
„I” naprzemiennie. Uważam, że lepiej by było, gdyby była ona od początku do
końca prowadzona na zmianę.
Krótko: To realistyczna historia dwóch zakochujących się w
sobie nastolatków chorych na raka. Ukazuje oblicze tej choroby, taka jaka jest
i jak przebiega. Dwa różne psychiczne nastawienia do świata i nowotworu. To
książka, którą bardzo polecam i czuję, że kiedyś do niej powrócę (czego nigdy
nie robię).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli przeczytałeś to proszę Cię, skomentuj. Naprawdę mi miło, kiedy widzę, że ktoś czyta to co tutaj udostępniam :)